|
|
Warto wiedzieć |
|
|
|
|
Londyn bogaty, Londyn biedny |
|
Square Mile, londyńskie centrum finansów i handlu, przeżywa rozkwit. Jednak za niebotycznymi zarobkami dobrych pracowników idzie wzrost kosztów utrzymania, dotkliwy dla innych mieszkańców.
Londyn ma się znakomicie. Miejscy bankierzy zamieniają swoje premie na luksusowe jachty. Ceny nieruchomości szybują w górę. Bary i restauracje stolicy przez cały tydzień są pełne klientów. Jednak wśród tego powszechnego dobrobytu żyją też miliony ludzi, którzy ledwie wiążą koniec z końcem. Wyrzuceni poza nawias, miotający się gdzieś na dole drabiny społecznej.
Bob Diamond jest dyrektorem Barclays Capital (...) W ubiegłym roku otrzymał 146 tysięcy funtów podstawowego wynagrodzenia oraz premię w wysokości 4,4 miliona funtów gotówką i 1,9 miliona w akcjach. Obiecano mu także nagrodę 15 milionów funtów, jeśli do końca następnego roku zyski Barclays Capital osiągną wyznaczony poziom. (...) Diamond mieszka w Kensington, jednej z najelegantszych części miasta, gdzie średnia cena domu sięga miliona funtów.
Dobrze wykształceni pracownicy sektora finansowego w Londynie rywalizują z firmami z całego świata, a za swoje wysiłki są sowicie wynagradzani. Według oficjalnych danych średnia pensja osoby pracującej w pełnym wymiarze godzin w obrębie Square Mile wynosi 100 tysięcy funtów. Oznacza to wzrost o 21 procent w ciągu roku. "Londyn jest prawdopodobnie jedynym miejscem w Europie, gdzie można zarobić milion funtów rocznie pracując u kogoś” – zauważa profesor Tony Travers z London School of Economics. (...)
Najlepiej zarabiający londyńscy podatnicy w znaczącym stopniu finansują wydatki publiczne w całym kraju. Według badań przeprowadzonych przez Oxford Economic Forecasting zatrudnieni w stolicy wpłacili w ubiegłym roku ponad 20 procent podatku dochodowego w Wielkiej Brytanii. Tymczasem w ramach wydatków publicznych otrzymali mniej niż 15 procent. Wkład netto Londynu do kasy publicznej wyniósł około 13 miliardów funtów. "Interesujące jest to, że obecny rząd, w przeciwieństwie do innych rządów laburzystów, nie ma nic przeciwko szybkiemu rozwojowi stolicy, mimo że coraz bardziej odstaje ona od reszty kraju" – mówi profesor Travers.
Jest też jednak druga strona medalu. Niezwykła koncentracja najwyżej opłacanych specjalistów prowadzi do szalonej pogoni za deficytowymi dobrami, od eleganckich domów po karnety na mecze piłkarskie. Sprawia to, że koszty utrzymania stają się znacznie wyższe niż w innych częściach kraju.
Dom w Londynie wart jest przeciętnie 300 tysięcy funtów. Na północnym wschodzie kraju, gdzie nieruchomości są najtańsze, średnia cena domu nie przekracza 120 tysięcy funtów. Ponadto londyńskie ceny rosną szybciej niż w pozostałych regionach Wielkiej Brytanii. "Zapotrzebowanie na mieszkanie i pracę w Londynie jest zbyt wysokie w porównaniu z liczbą dostępnych nieruchomości" – twierdzi Travers.
John Ross, doradca ekonomiczny burmistrza stolicy Kena Livingstone’a, podkreśla rolę Londynu jako międzynarodowego centrum biznesowego. "Toczy się nawet debata, czy gospodarka stolicy jest bardziej powiązana ze Stanami Zjednoczonymi, czy z resztą Wielkiej Brytanii. Prawdziwi konkurenci są za granicą. To sprawia, że koszty życia w mieście stają się bardzo wysokie. Ktoś, kto zarabia minimalną płacę krajową, nie ma szans na godne życie w Londynie" – zauważa Ross.(...)
Przeciętny wskaźnik bezrobocia w centralnych dzielnicach stolicy (wyłączając City, gdzie liczba stałych mieszkańców jest znikoma) wynosi 8 procent i sporo przewyższa średnią krajową. Z kolei wskaźnik zatrudnienia wynosi 62,5 proc. ludzi w wieku produkcyjnym, czyli jest znacznie niższy niż średni. We wschodnich dzielnicach Londynu, takich jak Tower Hamlets i Hackney, bezrobocie przewyższa 10 procent, a w wielu miejscach, gdzie najtrudniej o pracę, sytuacja nie zmienia się od dziesięciu, a nawet dwudziestu lat.
źródło: Onet..pl |
Chcesz wiedzieć
więcej? Czytaj na na naszym FORUM.
|
|
|