| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Zdrowie > Kłamstwo aborcyjne
Nie dziesięć tysięcy, a jedynie 29. Tylko tyle kobiet zdecydowało się w ubiegłym roku przyjechać z Polski, żeby usunąć ciążę w Anglii lub Walii. Nie było wieszczonych przez prasę masowych aborcyjnych wypadów nad Tamizę. Nie było wykorzystywania do niecnych celów nękanego finansową chorobą NHS-u. Nie było 10-milionowego rachunku dla utrapionych brytyjskich podatników.

Nie ma też brytyjskich dziennikarzy, którzy o prawdziwych danych zechcieliby napisać. Wcześniej o aborcyjnych poczynaniach „amoralnych Polek” informowali jednogłośnie wszyscy. Ci reprezentujący pisma z najniższej półki, ci ze średniej i ci z najwyższej. Teraz o faktach nie mówi nikt.

„10000 Poles in UK for free abortions” (pol. „10 tys. Polek w Zjednoczonym Królestwie po darmowe aborcje”) – krzyczał w 2008 roku nagłówek „The Sun”. Dalej żądny sensacji dziennikarz na usługach wielomilionowej maszyny wydawniczej powołał się na bulwersujące statystyki „udostępnione” mu przez warszawską Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Mimo że ta później zaprzeczyła, jakoby takie dane kiedykolwiek zostały przekazane, artykuł zagnieździł się w świadomości czytelników oraz – co gorsza – kolegów po fachu owego redaktora. Raz zasiane ziarno kiełkowało przez dwa lata, aby rozkwitnąć przy okazji następnej „aborcyjnej afery” z udziałem kobiet znad Wisły. Tym razem reakcję łańcuchową zainicjował „Daily Express”.

Feministki sieją burzę

Niestety lawinę, która spadła na Polki, wywołały na życzenie nasze rodzime feministki z undergroundowej organizacji o prowokacyjnej nazwie SROM. To właśnie członkinie Separatystycznych Rewolucyjnych Oddziałów Macicznych rozwiesiły w Łodzi plakaty zachęcające do aborcji nie gdzie indziej, tylko w Wielkiej Brytanii.

Afisze, formą nawiązujące do popularnej reklamy pewnej karty kredytowej, przedstawiały atrakcyjną kobietę w samej bieliźnie. „Mój wybór” – mówił napis na jej brzuchu. Nie zabrakło też informacji, że „bilet lotniczy w obie strony do Anglii kosztuje – 300 PLN”, nocleg – 240 PLN”, sama „aborcja farmakologiczna w publicznej przychodni – 0 PLN”, a ulga po zabiegu przeprowadzonym w godnych warunkach jest bezcenna”.

Niesiona na fali skandalu informacja dotarła aż do tabloidów na Wyspach. Przez propagandową akcję w Polsce Wielka Brytania miała stać się aborcyjną stolicą Europy. Sir Andrew Green, nota bene ulubiony ekspert prasy kolorowej w sprawie polskiej, a przy tym przewodniczący antyimigracyjnej organizacji MigationWatch, zażądał nawet od polskiego rządu podjęcia „działań zmierzających do usunięcia plakatów”.

Afisze zniknęły już po kilku dniach, ale bynajmniej nie ze względu na interwencje władzy. Zerwali je pracownicy łódzkiego Miejskiego Zakładu Komunikacji, tłumacząc że wiszą na przystankach nielegalnie. Do anglojęzycznej prasy dotarł nawet jakimś cudem fakt, że Katolicki Klub im. św. Wojciecha złożył w prokuraturze doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Chodziło o namawianie do aborcji, za co w Polsce grozi do trzech lat więzienia. Do myślozbrodni przyznały się łódzkie feministki z Nieformalnej Grupy „Łódź Gender” i członkowie tamtejszej młodzieżówki socjalistycznej.

Aborcje Polek to margines

Choć zamieszania było co niemiara, to happening z marca 2010 roku zamierzonych efektów najwyraźniej nie przyniósł. Najnowsze dane Office for National Statistics (ONS) pokazują czarno na białym, że w ubiegłym roku na terenie Anglii i Walii legalnej aborcji w ramach świadczeń publicznej służby zdrowia dokonało jedynie 29 Polek niezamieszkujących na stałe w Wielkiej Brytanii. Patrząc nieco wstecz, podobny raport z 2009 roku mówi tylko o 20 kobietach, które przyjechały z Polski na Wyspy po aborcje.

Ani polskie feministki, ani nawet brytyjscy dziennikarze nie wspominali o tym, że nie da się tak po prostu wejść do kliniki i poprosić o usunięcie ciąży. Turystyka aborcyjna to wymysł również dlatego, że aby skorzystać z usług jednej z takich przychodni, trzeba być tu zarejestrowanym, mieć dostęp do świadczeń, posiadać numer ubezpieczenia NIN. To wszystko wymaga dużo więcej czasu i pieniędzy niż wyliczyły działaczki SROM-u.

Kolejny już raz okazuje się, że napompowane przez tabloidy dane nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Prawda wyszła na jaw, nie doczeka się jednak ten, który liczy, że któryś z dziennikarzy przyzna się teraz do pochopnego wyciągania wniosków.

Iwona Kadłuczka

komentarz[0] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2022 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]



Ciekawe portale europejskie: | eBelgia.com | eFrancja.com | eHiszpania.com | eHolandia.com | eIrlandia.com | eIslandia.com | eNiemcy.com | eNorwegia.com |
| ePortugalia.com | eRumunia.com | eSzkocja.com | eSzwajcaria.com | eSzwecja.com | eWegry.com | eWlochy.com |

Ciekawe portale światowe: | eArgentyna.com | eBrazylia.com | eKanada.com | eStanyZjednoczone.com |